Aktualności/nubo

Matki „siedzące w domu” z dzieckiem?

„Siedzisz w domu” z dzieckiem? Czyli nie robisz nic. W opinii większości jesteś królową na utrzymaniu męża, nie rozwijasz się, nie pracujesz, do życia podchodzisz z pozycji roszczeniowej.

Gratuluję – właśnie przebrnęłaś przez stek bzdur, które z pewnością docierają do ciebie różnymi kanałami komunikacji.

Urlop macierzyński to żart!

Zacznijmy od krzywdzącego, acz prawdziwego sformułowania – o urlopie macierzyńskim. Na hasło urlop większość z nas reaguje entuzjastycznie – to przecież wakacje, odpoczynek, drinki pod palmą. Matka cały dzień leżąca na kanapie i przeglądająca magazyny modowe, do znudzenia… A w domu – wystarczy rzucić maluchowi kilka zabawek na podłogę i oddać się rozkoszy odpoczywania… Z takich wyobrażeń bierze się późniejsza stygmatyzacja i dzielenie na matki lepsze (pracujące) i gorsze, mniej ambitne, z kaszką w głowie zamiast mózgu (czyli te „siedzące w domu”).

Ukłony w stronę matek

„Siedzenie w domu” to wybór. Ma swoje dobre i złe strony. Dobre znamy wszyscy – to więź z dzieckiem i obecność przy nim w każdym najważniejszym momencie. Z takim argumentem trudno dyskutować. O złych stronach mówi się rzadziej, choć to właśnie one powodują, że kobieta wybierająca dom w pewnym momencie może stracić grunt pod nogami – bo gdy jesteś nauczycielką, psychologiem, sprzątaczką, kucharką i negocjatorką w jednym, czasem przepalają się bezpieczniki. I najzdrowiej jest wówczas zarządzić czas ewakuacji. Oddać malucha w ręce kogoś zaufanego i zrobić coś dobrego dla siebie. Choćby to miał być godzinny spacer wokół najbliższego miejskiego parku.

Przede wszystkim warto jednak uświadomić społeczeństwu, że „siedzenie w domu” to wybór co najmniej tak samo heroiczny, jak macierzyństwo współdzielone z pracą. Żaden z tych scenariuszy nie jest lepszy od drugiego i każdy z nich wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami. Tak, wielkim krokiem było umożliwienie kobietom kilkadziesiąt lat temu powrotu do pracy po urodzeniu dziecka. Nie, nie wszystkie muszą chcieć z tego przywileju korzystać. Urlop macierzyński, choć fatalnie nazwany, służy wreszcie temu, by kobieta mogła stanąć przed wyborem. Który z pewnością nie jest łatwy.

Dlatego właśnie matkom „siedzącym w domu” (i wszystkim innym) należą się przede wszystkim ukłony – za wysiłek, jaki wkładają w swoją pracę i ponadprzeciętną organizację. Kto, jeśli nie one, ogarnąłby ten domowy chaos?

Bo choć niekiedy ich wysiłek jest niewidoczny i mogłoby się wydawać, że całe dnie spędzają na pudrowaniu noska, w rzeczywistości wykonują najtrudniejszą pracę na świecie.

Źródło: https://dziecisawazne.pl/