Aktualności/nubo
Zacznijmy od ustalenia jednej rzeczy: czy to, co posiada twoje dziecko, jest faktycznie jego własnością. Bo wiesz, jeśli coś jest twoje, to na przykład nie można ci tego odebrać. A przynajmniej nie zgodnie z prawem. Odebranie ci twojej własności nazywa się kradzieżą i jest karalne. Pomyśl więc, jak to jest u was. Czy spodenki, gra planszowa, kubeczek – stanowią własność twojego dziecka, twoją, a może są tak pół na pół jego i twoje? Bo mogą być. Tylko trzeba to wtedy precyzyjnie nazwać. Na przykład pewne ubranka dziecka, naczynia i przybory szkolne (a nawet wszystkie) mogą być twoje – ale pozwalasz je dziecku użytkować na pewnych zasadach. I wtedy ok, możesz być zły, jeśli dziecko celowo je zniszczy, odda lub zgubi. Są też rzeczy wyłącznie twoje (np. komputer, telefon, twoje ubrania), których dziecko niszczyć, zgubić lub oddać po prostu nie ma prawa i tu też oczywiście masz prawo być zły, jeśli twoja własność zostanie naruszona. Ale żeby nauczyć dziecko poszanowania czyjejś własności, musisz najpierw uszanować jego własność i jeśli coś dajesz dziecku, to to staje się jego własnością. I wtedy pełna odpowiedzialność za to i decyzyjność w tej kwestii należy do dziecka.
Ileż to razy słyszę o dzieciach, którym została odebrana ich własność „za karę”. Bo przeklinał, nie chciał pozmywać naczyń, był niegrzeczny – i dlatego odbiera mu się jego telefon, ulubioną zabawkę lub grę. Moim zdaniem to ogromny błąd.
PRAWO DO WŁASNOŚCI
Są takie przedmioty, z których dziecko korzysta, ale które nie są jego własnością. U nas jest to na przykład telewizor i playstation. To my decydujemy, jak długo dzieci mogą korzystać z tych urządzeń, bo są one nasze – nie dzieci. Ale już nie możemy decydować o tym, co się dzieje z konkretną grą, która należy do dziecka. Nie możemy mu jej odebrać, jeśli raz mu ją podarowaliśmy. To samo tyczy się telefonu, który Ignaś dostał kilka miesięcy temu na własność.
Wyobraź sobie, że szef odbiera ci twój własny, prywatny samochód lub komputer, bo nie starasz się wystarczająco w pracy lub spieprzyłeś jakiś projekt. Jakie to uczucia w tobie budzi? We mnie zatrzęsłoby się z oburzenia, a w końcu, jeśli szef faktycznie miałby takie prawo, złamałoby mnie to i odebrało poczucie odpowiedzialności za własne życie.
A uwierzcie mi, taki telefon jest dla dziecka równie cenny jak dla nas samochód. I ogromną wartość ma też ulubiona zabawka, własne ubranie, własny zegarek, gra, książka, piłka, buty, kubek i cokolwiek tam jeszcze dziecko ma. Ma – czyli kupiło sobie za własne pieniądze lub dostało od kogoś. A, właśnie, pieniądze raz podarowane też stają się własnością obdarowanego. Pamiętaj o tym, gdy dajesz coś dziecku.
Jeśli nie jesteś pewien, że dziecko będzie w miarę odpowiedzialnie korzystało z telefonu, tabletu lub komputera – nie kupuj mu tych urządzeń. Jeśli jednak są już jego własnością, to tylko ono, dziecko, może o nich decydować. Dzięki temu nauczy się też szanować własność innych ludzi – oraz, co równie istotne – nauczy się też dbać o swoją własność, gdyż będzie miało tez prawo ją zniszczyć, zgubić lub oddać.
PRAWO DO DECYDOWANIA O WŁASNOŚCI
No właśnie. Uwaga: dziecko ma prawo zniszczyć coś, co należy do niego. Ma prawo to komuś podarować lub zgubić. Dzięki temu prawu uczy się odpowiedzialności i przeważnie takie wydarzenia są konieczne, by nauczyło się szacunku do posiadanych rzeczy i wypracowało w sobie świadomość ich wartości. Dlatego – choć to może być bolesne (bo my już mamy świadomość wartości pewnych przedmiotów) – to takie incydenty są świetnymi lekcjami dla dziecka i dobrze, jeśli się wydarzą.
Uwierz mi, naprawdę wolisz, żeby dziecko nauczyło się na swojej, nawet bardzo drogiej, zabawce – niż na samochodzie, który rozpieprzy w dorosłym wieku, bo nie będzie sobie zdawało sprawy, ile to kosztuje.
Niektórzy rodzice karzą dziecko za to, że zniszczy własną zabawkę, bo odbierają to tak, jakby dziecko zniszczyło własność rodzica. A to przecież zupełnie nie tak. Jeśli dziecko zniszczy coś dla niego cennego, co lubi – samo dotkliwie odczuje ból straty. Nauczy się, że niszczenie przedmiotów działa na jego niekorzyść, bo taki przedmiot traci się nieodwracalnie (nie odkupujmy zniszczonych zabawek!) albo trzeba go naprawić (nie naprawiajmy zabawek za dziecko! Możemy mu pomóc, poradzić, ale główną część pracy powinno wykonać dziecko). Jeśli zaś dziecko nie lubi swojej zabawki i zupełnie nie zależy mu na niej – to jest to dla ciebie doskonały sygnał, że i tak miało tych zabawek za dużo i strata jednej naprawdę nie wyrządzi dziecku szkody. Może warto mniej kupować dziecku? Może warto doprowadzić do momentu, gdy dziecko będzie miało akurat tyle zabawek, by każdą z nich docenić?
ODKUPIĆ? NAPRAWIĆ? UZUPEŁNIĆ?
Przeciwnie. Pozwól dziecku ten brak odczuć. Niech poczuje tęsknotę za zniszczoną zabawką, niech zapragnie jej znowu. Niech samo pokombinuje, jak ją naprawić, niech wykona w tym kierunku jakiś wysiłek. Pomóż w naprawie tylko pod warunkiem, że to dziecko naprawę zainicjuje. Niech samo przyjdzie do Ciebie i powie:
Strasznie mi smutno bez tego samolotu. Czy nie da się go jakoś naprawić? Bo może udałoby się go posklejać? Pomożesz mi?
Nie naprawiaj za dziecko – zamiast tego poradź mu, co zrobić i pomóż mu w jakichś 20% pracy. Nie więcej. Trud naprawy jest częścią lekcji, jaką właśnie pobiera twoje dziecko.
Odkupywanie zabawki, telefonu lub zegarka to już w ogóle poroniony pomysł, bo jedyne, czego uczysz dziecko takim działaniem, to że „po zniszczeniu jednej zabawki dostaję nową”. Ustal sobie zasadę, że telefon, komputer lub daną zabawkę kupujesz dziecku tylko raz. Jeśli dziecko ją zgubi, odda lub zniszczy, to samo musi ją potem odkupić z własnych uzbieranych (z kieszonkowego lub poprzez różne prace) pieniędzy. Nie dokładaj się. Ty już raz kupiłeś ten przedmiot w całości. Im wcześniej zaczniesz taką strategię, im mniejsze rzeczy nią obejmiesz, tym większe szanse, że w przyszłości dziecko będzie pilnowało i szanowało większe i cenniejsze przedmioty.
NIE BĄDŹ ZŁY
To też ważna część lekcji. To nie ty ucierpiałeś na zniszczonym przedmiocie, bo on nie był twój. Był własnością dziecka. Czy jesteś zły na swojego sąsiada, gdy popsuje własny telewizor lub samochód? No nie. Bo to nie twoje. Ba, może nawet mu współczujesz. Dziecku też możesz współczuć. Pochylić się nad nim, pokazać, że ci przykro. Ale nie bądź na dziecko zły i nie karz go w żaden sposób. To, że tak powiem, nie twój cyrk, nie twoje małpy.
POZWÓL DOŚWIADCZYĆ KONSEKWENCJI
Jeśli dziecko zapomni z domu swojego plecaka, to w szkole dostanie nieprzygotowanie, może minusa, może dwóję, może uwagę do dzienniczka. Pozwól na to. Oczywiście może się zdarzyć taka sytuacja, gdy dziecko zapomni plecaka wyjątkowo i wtedy oczywiście możesz mu go przywieźć – ale jeśli to się zdarza częściej i widzisz, że wynika z braku szacunku dla swoich rzeczy – to po prostu pozwól dziecku doświadczyć konsekwencji takiego zachowania.
Jeśli dziecko celowo (atak złości i wynikająca z tego potrzeba niszczenia to też działanie celowe) popsuje coś, co lubi, pozwól mu się ponudzić, potęsknić i popłakać za tą rzeczą. Bądź obok, pocieszaj, przytulaj, współczuj, ale nie uzupełniaj braku, nie wymyślaj nowych zabaw i nowych zajęć, żeby stłumić ból.
Jeśli dziecko odda innemu dziecku coś cennego, nie proś tego drugiego dziecka o oddanie przedmiotu. Tamto dziecko też coś dostało na własność i teraz jest to jego.
Jeśli dziecko zniszczy swoje ubranie lub buty i nie będzie miało w czym wyjść na jakąś zabawę, na dwór lub do kolegi, to niech nie idzie. Nie ma w czym. Bez butów się nie wychodzi. A nowe buty kosztują i trzeba na nie uzbierać pieniądze / zapracować.
TAK, MOŻESZ ROBIĆ WYJĄTKI I BYĆ ELASTYCZNY, ALE NIECH TA ELASTYCZNOŚĆ NIE BĘDZIE REGUŁĄ
Nie musisz być potworem, żeby być konsekwentnym. Oczywiście czasem dziecko zgubi lub zniszczy coś przypadkiem, bo akurat tak się zdarzyło, dziecko było roztargnione albo po prostu nie pomyślało o jakimś mało prawdopodobnym scenariuszu. Możesz wtedy pomóc, przywieźć, naprawić albo odkupić jakiś przedmiot w ramach …po prostu bycia miłym. Bo każdemu się zdarzy coś zgubić lub zniszczyć i od tego się ma rodzinę i przyjaciół, żeby pomogli. Ale pamiętaj, żeby taka pomoc nie była poprzedzona jakimś dziecięcym staraniem, prośbą, uzasadnieniem. Nie wychodź z nią też za każdym razem – zwłaszcza, jeśli dana sytuacja nie zdarza się pierwszy raz.
Wiem, że tekst jest pisany w tonie „zrób tak”, „nie rób tak”, ale wbrew pozorom nie jest moją próbą zmuszenia wszystkich rodziców do przyjęcia mojego toku myślenia. Po prostu tak łatwiej mi opisywać moje metody i tok myślenia. No i oczywiście, że uważam moją metodę za najlepszą, bo gdyby tak nie było, to bym jej nie stosowała. Duh. 🙂
Co do samego postępowania z dzieckiem niszczącym swoją lub waszą wspólną własność, jest też bardziej „łagodne” podejście do tematu i opisuje je na swoim blogu Matka jest tylko jedna. Różnice polegają głównie na stopniu zaangażowania rodzica. Weźmy sobie przykład z książką. Jeśli dziecko zniszczy w złości własną książkę, ja się tym zupełnie nie przejmę, bo to jego książka. Jeśli dziecku będzie przykro, mi też będzie przykro i zasugeruję, że może ją naprawić lub kupić nową, ale decyzja, akcja i praca będzie należała do głównie do dziecka. Joanna zaś najpierw pomaga się dziecku uspokoić, potem długo z nim rozmawia, w końcu sama zabiera się do naprawy książki i pozwala dziecku pomóc. Jak widzicie – ona sama inicjuje każdą aktywność, towarzyszy i pomaga dziecku w każdym momencie – ja się bardziej wycofuję, jestem raczej obserwatorem i komentatorem oraz zostawiam inicjatywę dziecku. Obie jednak nie stosujemy żadnych kar. Wy sobie wybierzcie, co chcecie. Wiele też zależy od konkretnego dziecka i waszej relacji. Możecie też dać dziecku szlaban na wszystko za zniszczenie swojego misia – albo wręcz przeciwnie, kupić mu w zamian trzysta nowych misiów, żeby tylko tak nie płakało biedactwo 🙂
Źródło: https://segritta.pl/